Rate this post

Muzyka to jedna z tych lekcji, na których teoretycznie można posiedzieć, odpocząć i zrelaksować się. Tak naprawdę jednak wszystko zależy od tego, na jakiego nauczyciela przyjdzie nam trafić, bowiem niejednokrotnie okazuje się, że nauczyciele potrafią wynieść ten przedmiot na piedestał. Bardzo często musimy nie tylko śpiewać, ale i grać na instrumentach i opanować niełatwą teorię. Doskonale pamiętam swoje zajęcia z muzyki, kiedy to w czasie śpiewania na ocenę namawiało się resztę klasy do rozmów, które zagłuszyłyby nasze fałsze i uchroniły nas przed kompromitacją. Bardzo często zdarzało się, że w czasie takiego śpiewania stres nieco mijał, bowiem mieliśmy świadomość tego, że dzięki głośnym rozmowom nie będziemy słyszani przez całą klasę. Niemniej jednak zdarzały się również osoby, które wychodziły i z pewnością siebie doskonale śpiewały polecone partie. Warto jednak mieć na uwadze to, że nie każdy ma talent do śpiewu, dlatego ocenianie dzieci pod tym kątem czasami bywało nieco niesprawiedliwe, zwłaszcza, jeśli widać było, iż ktoś naprawdę starał się wypaść jak najlepiej. Nieco mniej stresująca była gra na cymbałkach, która przy odrobinie ćwiczeń wychodziła niemal każdemu. W okresie świątecznym każdy musiał zaliczyć na ocenę grę określonej kolędy, co było niemałym wyzwaniem dla niektórych osób. O ile jednak gra na cymbałkach była w miarę przyjemna o tyle gimnazjalne zmagania z fletem okazały się o wiele bardziej brutalne. Samo wykonanie gamy dla większość z nas było zadaniem nie do wykonania, a na dodatek dodatkową trudnością był fakt, że domownicy nie mieli ochoty na słuchanie wiecznego zawodzenia. Zajęcia z muzyki potrafiły być jednak również przyjemne, zwłaszcza gdy znalazła się chwila na rozmowę ze znajomymi w czasie przepisywania nutek z tablicy. Malowanie znaczków na pięciolinii był w miarę przyjemne, jednak jestem niemal pewna, że większość moich rówieśników nie byłaby w stanie teraz poprawnie zapisać nawet najprostszych nut. Rodzi się więc pytanie po co tak naprawdę uczymy się muzyki? Jeśli o mnie chodzi to wydaje mi się, że jest to dość przyjemny i przyjazny przedmiot, w czasie którego możemy spojrzeć na naukę z nieco innej strony. Okazuje się bowiem, iż nie chodzi tu tylko o wyuczenie się określonych słów na pamięć czy też pododawanie do siebie liczb. Czasami wystarczy po prostu odrobina talentu, by już na starcie znacznie przewyższać resztę klasy. Niemniej jednak wydaje mi się, że wszyscy są o wiele szczęśliwsi, jeśli lekcje muzyki przebiegają w formie zabawy, kiedy po prostu można razem zagrać czy zaśpiewać. Wówczas zajęcia takie spełniają swój cel, jeśli bowiem chcemy ze wszystkich zrobić muzycznych geniuszy, z pewnością nie osiągniemy takiego celu i powinniśmy pamiętać o tym, że od porządnego muzycznego kształcenia jest szkoła muzyczna, a nie zwykła publiczna placówka, w której uczniowie powinni tylko liznąć wiedzy na temat najpopularniejszych prądów muzycznych i nauczyć się kreślenia oraz odczytywania i odtwarzania kilku znaków na pięciolinii.